Jeżeli mamy coś wyjątkowego nie pozwólmy temu uciec. |
Siedziała na sofie, owinięta szczelnie kocem, który
przyjemnie ją rozgrzewał. Drzwi do salonu otworzyły się. Wszedł blondyn trzymając
kubek wypełniony kakaem. Bez słowa podał go Mitsuki.
- Dziękuję. - szepnęła
upijając kilka łyków ciepłego napoju. Niespodziewanie fiołkowooki kucnął przed
nią i oparł swoje dłonie na jej kolanach.
- Co się stało? - zapytał
ciepło, starając się być jak najdelikatniejszym. Przeczuwał, że chodzi o coś
większego jednak martwił się o nią. Nienawidził gdy musiała sobie radzić sama z
jakimikolwiek problemami, więc zawsze ją w czymś wspierał.
Zauważył jak Kou spina się, a
palce na uchwycie kubka zaczynają się trząść. Niespodziewanie z jej policzków
zaczęły spływać łzy, nie widziała powodu by ukrywać tego przed Souh. Przynajmniej
tyle prawdy była mu winna.
-Usagi-chan nie żyje. -
wymamrotała chowając twarz w torsie chłopaka, który przysiadł obok niej by po
chwili objąć ją delikatnie. Był zaskoczony tą wiadomością, jednak wiedział iż w
tej sytuacji to jej będzie potrzebne teraz wsparcie.
Chcąc choć na chwilę by pozbyła się
targających nią w tej chwili uczuć Tamaki złączył ich usta w delikatnej
pieszczocie. Mitsuki-san niemal od razu odpowiedziała na nią chcąc przynajmniej
tą ostatnią noc spędzić z Souh. Chłopak czując się pewnie nie przerywając niedawno
zaczętej pieszczoty wziął ją na ręce i zaniósł w stronę sypialni.
♦ ♦ ♦
Czuła, że musi mu to w końcu
powiedzieć. Opanowując drżenie kończyn ruszyła w stronę pokoju gdzie powinna
zastać fiołkowokiego. I było tak. Tamaki ścielił łóżko po ich ostatniej, już
spędzonej razem nocy, mając na sobie wymiętą, tylko do połowy zapiętą koszulę
oraz dżinsy. Ten widząc dziewczynę chciał ją pocałować jednak ta zręcznie go
ominęła. Blondyn zamrugał kilka razy zdziwiony jej reakcją.
- Coś nie tak? - zapytał zdziwiony
i całkowicie nieświadomy nadchodzącej katastrofy jaka miała nadejść.
- Nie możemy być razem. - szepnęła nagle patrząc na
niego z obojętnością. Jednak pomimo tego, czuła jak zabija pewną część siebie.
Resztkami woli hamowała nieproszone łzy, które miały być dowodem jej
cierpienia. Jednak świadomość tego, że gdyby postąpiła samolubnie i z nim
została, a potem coś by mu się stało... była by o wiele gorsza. Tyko, że cała
odwaga jaką zdążyła wcześniej uzbierać ulotniła się w wypowiedzianym zdaniu
pozostawiając swoje stanowisko puste.
Widziała szok na twarzy Tamakiego. Cały drżał za sprawą
ogarniających go emocji. Nie mógł uwierzyć w to co powiedziała, jednak jej
słowa odbijały się echem w jego głowie dobitnie potwierdzając realizm tego
zdarzenia.
- O czym ty mówisz? - zapytał naiwnie wierząc, że się
przesłyszał, albo zaraz powie iż był to głupi żart, dowcip lub cokolwiek
innego. Ona jednak uporczywie milczała wpatrując się w niego. - Wyjdź! Wyjdź i
nie wracaj! - krzykną, a po policzkach płynęły mu słone łzy. Zwinęła dłonie w
pięści nie wierząc, że sama doprowadziła go do tego stanu. Nawet gdy schował
twarz w dłoniach po brodzie skapywały mu łzy zostawiając ciemne ślady na
dywanie.
Wybacz, ale to dla twojego dobra. - pomyślała wychodząc z apartamentu. Gdy drzwi zamknęły się
za nią biegiem ruszyła do windy czując, że niedługo sama nie wytrzyma.
Wcisnęła guzik i oparła się o chłodny metal dając upust swoim
emocjom. Nie mogła złapać powietrza, a co dopiero mówić o spokoju. Minęła
mężczyznę w jej wieku nie przejmując się nim zupełnie, ani tym, że wystawił
rękę by ją zaczepić jednak zrezygnowała zaraz z tego zamiaru.
Gdy drzwi otworzyły się w podziemnym garażu,
pośpiesznie wyjęła kluczyki z kieszeni spodni i jak najszybciej wsiadła do
auta. Włączyła samochód i wcisnęła gaz. Znała kierunek, bo tak naprawdę była
tam nie raz. Miejsce ich pierwszego spotkania, które przesądziło o wszystkim.
Kiedy już jechała jedną z mniej używanych ulic
wszystko wydarzyło się w zaskakująco szybkim tempie. Najpierw usłyszała huk
strzałów, które przebił jej opony uniemożliwiając kontrolę nad kierownicą,
następnie pisk opon by po chwili poczuć jak samochód obok przygniatał ją do
ściany muru niemal miażdżąc.
♦ ♦ ♦
Wkładał już kolejną kasetę jednak tym razem z numerem
dziewięć. Przypuszczał, że mógł coś przeoczyć co było mało prawdopodobne jednak
istniała taka możliwość więc musiał ją sprawdzić. Wtem drzwi do pokoju uchyliły
się wpuszczając cienką smugę światła.
- Mam złe wieści. Panienka Kou Mitsuki jest w
szpitalu. - L zmrużył oczy zastanawiając się przez chwilę. Przygryzając kciuk
odpowiedział.
- Więc jedziemy. - mrukną czując iż brunetka może
wiedzieć coś więcej na temat, który go interesuje. A on zamierzał te informacje
zdobyć by zakończyć tą grę.
_______________________
Tak wiem, krócej się chyba nie dało jednak obiecuję iż kolejny
rozdział będzie dłuższy i to o wiele!
Ja tam wolę by był dłuższy niż dłószy :P Wybacz ale lubię wytykać ludziom błędy :3 I niestety to nie jedyny jaki wyłapałam.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to bardzo ciekawy ^.^ Już się nie mogę doczekać nowego rozdziału dlatego weny, weny mnóstwo weny życzę :3
Wybacz za błędy już biorę się za ich poprawianie. A o wenę się nie martw bo jak na razie to chyba mam jej odrobinę za dużo :)
UsuńBardzo dziękuję Ci za komentarz bo te są dla mnie bardzo ważnym motywatorem do pisania kolejnych odziałów.
Hej :). Tu Zaczarowana z http://panda-graphics.blogspot.com/. Proszę o kontakt na e-mail: gone.diana.landris@gmail.com. Muszę podać ci kod na nagłówek i strony.
OdpowiedzUsuń